Lecimy na Islandię, czyli nasza wyprawa do krainy Ognia i Lodu

Dzieci wyjechały na wakacje, a do naszego urlopu jeszcze 6 tygodni. Trochę narzekałam, że jeszcze tyle czasu, ale trwało to do momentu, aż dostałam maila od męża w którym były dwa bilety na Islandię!. Aaaaa, to jedno z moich marzeń. Pojechać tam i zobaczyć na własne oczy tą wspaniałą przyrodę, a to jak kibicują swojej drużynie podczas Euro we Francji tylko mnie utwierdziło w tym, że to musi być wspaniały kraj, skoro ma takich mieszkańców. Niestety tylko na 4 dni, ale to zawsze lepsze niż nic.

Planują plan podróży starałam się  maksymalnie wykorzystać czas podczas naszego tam pobytu. Wyloty z Warszawy do Reykiaviku są w środy o 21:30, a powroty w poniedziałki o 6:00 rano. Oznacza to pełne 4 dni pobytu na miejscu i tylko 2 dni urlopu.

Polecieliśmy na krótkie wakacje do miejsca, w którym nigdy nie można być pewnym pogody, bo ta potrafi się zmieniać co pół godziny. Lato jest krótkie i wcale nie jest gorące. Temperatura wynosi około 12 stopni. Dodatkowo wiatr jest przeszywający, a w czerwcu i lipcu są białe noce.

Samolot wylądował o 2:00 nad ranem naszego czasu, co oznacza północ czasu lokalnego. Sprawnie opuściliśmy lotnisko, wynajęliśmy samochód i ruszyliśmy w drogę.

Drogi

Wokół całej wyspy biegnie jedna droga – droga numer 1, wzdłuż której jest zlokalizowanych większość atrakcji turystycznych. Droga prawie cała jest asfaltowa i dwupasmowa. Ma około 1300 km. Pozostałe drogi mają numery dwu i trzycyfrowe i są to zazwyczaj drogi żwirowe. Są jeszcze drogi oznaczone literą F, na które nie można wjeżdżać samochodem bez napędu 4×4.

Podróż

Spaliśmy w samolocie i nie bardzo chciało nam się spać, więc pojechaliśmy Reykjavíku. O 3:00 nad ranem korzystaliśmy z dobrodziejstwa natury jakim są białe noce i zrobiliśmy sobie przyjemny spacer po mieście. Potem ruszyliśmy na południe.

Z Reykjavíku do Jökulsárlón jest 372 km, a droga zajmuje około 4,5h. Mniej więcej w połowie drogi znajduje się małe miasteczko Vik i Mýrdal. Dojechaliśmy tam około 5:00 nad ranem, zrobiliśmy sobie postój i przespaliśmy się.

Samo miasteczko Vík jest położone 180 km od stolicy. Ma zaledwie kilkuset mieszkańców. Jest ciche, spokojne i pięknie położone. Pełna nazwa Vik i Mýrdal oznacza „zatoka bagiennej doliny”.

Warto zrobić sobie spacer po tutejszej czarnej plaży. Zdecydowaliśmy jednak, że na to przyjdzie czas w drodze powrotnej. Po szybkiej kawie ruszyliśmy dalej.

Droga do lodowej laguny Jökulsárlón jest przepiękna, a krajobraz bardzo zmienny. Na początek zielone wzgórza i jak okiem sięgnąć, wszędzie rośnie fioletowy łubin, potem przez chwilę byliśmy na księżycu. Po tylko, żeby dotrzeć do zielonej krainy z potokami i małymi wodospadami.

Szczerze mówiąc jadąc do Jökulsárlón nie wiedziałam czego się spodziewać na końcu. Kiedy dojechaliśmy to zaparło nam dech. Wiedzieliśmy, że jesteśmy na miejscu. Mimo, iż pogoda się zmieniła i mżyło, a kiedy wyszliśmy z samochodu ta niby mżawka okazała się deszczem to nic nie było w stanie popsuć tego cudownego uczucia i podziwiania Jökulsárlón.

Jökulsárlón

Jökulsárlón to lodowa laguna, która znajduje się na południu Islandii, przy drodze nr 1. Tworzą ja wody topniejącego lodowca Breiðamerkurjökull. W przeciągu ostatnich 30 lat laguna podwoiła swoją powierzchnię. Po jeziorze pływają bryły lodowca, a pomiędzy nimi foki. Tych ostatnich niestety nie udało nam się zobaczyć. Pięknie to wygląda, mimo iż pogoda pozostawiała wiele do życzenia. Przy pełnym słońcu to dopiero musi być widok! Przemoczeni, ale szczęśliwi pojechaliśmy do Skaftafell.

Jökulsárlón było scenerią w filmie z serii James Bond: „Śmierć  nadejdzie jutro”.

Park Narodowy Skaftafell

Park znajduje się przy drodze nr 1 i obejmuje obszar 4800 kilometrów kwadratowych, jest położony na południu Islandii, tuż przy brzegu lodowca Vatnajökull. Park powstał w 1956 roku. W latach osiemdziesiątych został powiększony o część Vatnajökull, a później dodano do niego rejon wulkanu Laki.

Na terenie parku są wyznaczone trasy do wędrówek. My wybraliśmy się na dwie: jedną do wodospadu Svartifoss (około 3h)…

…i do lodowca (1,5h).

Vik

Po dwóch wycieczkach trochę zmęczeni, ale usatysfakcjonowani pięknymi widokami ruszyliśmy z powrotem do Vik. Tu zatrzymaliśmy się przede wszystkim na tankowanie i jedzenie. Po obiedzie zrobiliśmy sobie przyjemny spacer na tutejszą plażę, a potem weszliśmy na małe wzgórze, na którym stoi tutejszy kościół, a jednocześnie jest to lokalny punkt widokowy.

Vik to miasteczko położone w dolinie obok wzgórza Reynisfall. Powstało około 1900 roku, jako wioska na szlaku handlowym. Dziś ma około 300 mieszkańców, jest tu ładna i popularna czarna plaża.

Wzgórze Reynisfjall ma 340 m wysokości i leży na wschód od miejscowości Vik. Marynarka wojenna Stanów Zjednoczonych zbudowała na szczycie radiostację w trakcie 2 wojny światowej, jednocześnie budując drogę, dostępną dla samochodów o napędzie 4×4, która uważana jest za najbardziej stromą w Islandii. Ze szczytu widok jest ponoć spektakularny. Niestety nie mogliśmy się nim cieszyć. Nie mamy samochodu z napędem 4×4. Trudno, następnym razem.

Po wyjechaniu z Vik drogą nr 1 w kierunku Reykiaviku należy się rozpędzać, dosłownie kilka kilometrów dalej jest skrzyżowanie z drogą (żwirowa) nr 215. Jadąc z Vik należy skręcić w nią w lewo. Doprowadzi nas do pięknego miejsca o nazwie Reynisfjara.

Reynisfjara

Reynisfjara to najdalej wysunięta na południe plaża w Islandii. Znajduje się tu bazaltowa jaskinia morska stworzona z bazaltowych kolumn. Sama plaża podobnie jak ta w Vik jest czarna.

W wodzie przy plaży stoją skale słupy (skalne słupy Reynisdrangar). Według legendy są to skamieniałe trolle, które wyciągały na brzeg swój trójmasztowy statek i zostały zaskoczone przez świt i zamienione w skały przez promienie wschodzącego właśnie słońca.

Z powrotem wracamy do drogi nr 1 i znów skręcamy w lewo – w drogę nr 218, która prowadzi do Dyrhólavegur.

Dyrhólavegur

Dyrhólavegur cypel o wysokości 120 metrów, który wcina się w morze. Morska erozja wyżłobiła ogromną dziurę w klifie cypla. Jest to najdalej wysunięta na południe część Islandii. Na szczycie znajduje się latarnia morska. Jest tu mnóstwo ptaków, również maskonurów, ale tych nie udało nam się sfotografować.

Wodospad Skógafoss

Jak już wspominałam, na Islandii jest około 10 tysięcy wodospadów, wiele z nich jest bardzo dużych. Przeważnie są one zasilane wodą z topniejących lodowców.

Jadąc drogę nr 1 w stronę Reykiaviku zobaczyliśmy dwa wspaniałe wodospady. Jeden z nich to Wodospad Skógafoss. Położony na rzece Skógá. Ma on 25 metrów szerokości, a woda spada z wysokości 60 metrów. Ponoć gdy świeci słońce powstają tu przepiękne tęcze. Mieliśmy nadzieję je zobaczyć, bo słońce było w pełni, gdy wyjeżdżaliśmy z Dyrhólavegur. Jednak na Islandii nie można być pewnym pogody – nigdy. Gdy dojechaliśmy padał deszcz, ale nie szkodzi. Widok i tak był imponujący.

Wodospad Seljalandsfoss,

Jadąc dalej tą samą drogą po kolejnych 30 km, również przy drodze znajduje się kolejny wodospad – Seljalandsfoss. Jest wyjątkowy. Wyjątkowość polega na tym, że można go obejść dookoła. Tą atrakcję również musimy zostawić na kolejny raz. Deszcz padał tak mocno, że nie było sensu wchodzi pod wodospad.

To był ostatni punkt dzisiejszego dnia. Pojechaliśmy do Selfoss, drugiego co do wielkości miasta po Reykiawiku, którego nazwa sugeruje, że znajdziemy tu jakiś wodospad, a takowego tu nie ma. Są za to restauracje, sklepy i jest stacja benzynowa, czyli wszystko czego nam trzeba. Zjedliśmy kolację, zrobiliśmy spożywcze zakupy i zatankowaliśmy auto na jutro i pojechaliśmy do naszego Gasthause-u.

Gosia

O tej wersjiGosia

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *