Charlston

Jedziemy dalej na północ

Charleston

Dziś przed nami długa droga, najdłuższy kawałek do pokonania samochodem.
Zaczynamy od zwiedzenia Charlestonu, a potem w drogę. Dzień zaczęliśmy od przejażdżki bryczką. Jest to najpopularniejszy tutaj sposób zwiedzenia miasta. Przewodnicy jednocześnie powożą i opowiadają historię miasta, domów i ciekawostki.
W ten to sposób trafiliśmy na takie uliczki, na które pomimo iż mamy mapę miasta nie dotarlibyśmy na pewno. I mogę szczerze powiedzieć: to dopiero jest piękne miasto. I jako całość, i poszczególne uliczki, czy domy. Jadąc bryczką, czy potem spacerując zastanawiałam się, w którym z tych domów mogłaby mieszkać Scarlett O’Hara.
Niektóre domy, zwłaszcza te bogatych plantatorów, tak piękne, że brak słów.
Przewodnik opowiadał, że w tamtych czasach było w Charlestonie wiele chorób, dlatego też było wiele rodzin wielodzietnych (8 dzieci), bo wtedy były duże szanse, iż przynajmniej dwójka dożyje wieku 21 lat. Gdy tak oglądaliśmy te piękne domy dowiedzieliśmy się, że wiele z nich powstało jako posagi dla córek. Ojcowie często budowali piękne domy z nadzieją, że uda im się wydać córki za mąż. Niestety w wielu przypadkach nawet domy nie pomagały. Zwiedziliśmy też Old City Market. Przewodnik podaje, ze handlowano na nim niewolnikami. My dowiedzieliśmy się, że to nie prawda. Na tym rynku/bazarze handlowano żywnością: mięsem, owocami, czy warzywami. Z niewolnikami ma on tyle wspólnego, że na nim pracowali.
Duża część, bo 1/5 miasta została spalona w pożarze. Wieść niesie, że jest to kara dla Charlestonu za rozpoczęcie wojny domowej. Potem pojechaliśmy do Fort Sumer. To właśnie tu padły pierwsze strzały wojny secesyjnej. Bardzo byłam ciekawa tego miejsca. Zobaczyłam to:
Pomyślałam, że po forcie został tylko mały budynek, za to tuż obok zbudowano ogromne oceanarium. Okazał się jednak, że fort zachował się w niezmienionym kształcie od zakończenia wojny secesyjnej i stanowi pomnik narodowy. Musimy bardziej docenić nasz Malbork…Ruszyliśmy dalej i wieczorem, po przejechaniu trzech stanów, dotarliśmy do Norfolk w stanie Wirginia. Tu będziemy stacjonować przez kilka dni, aby odpocząć po dwóch dniach podróży i zebrać siły na zwiedzanie Waszyngtonu. Znów muszę pochwalić chłopców – dwa dni w samochodzie i zero marudzenia.
Wczorajszy obiad musieliśmy zacząć o 2:30 tutejszego czasu. Poprosiliśmy o stolik tuż przed telewizorem i tym sposobem obejrzeliśmy finałowy mecz.
 
Gosia

O tej wersjiGosia

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *